Ostatnio odkryłam Amerykę, a dokładniej małą Amerykę naszego codziennego związkowego życia. Zastanawiałam się przez długi czas, dlaczego w wielu związkach tak bardzo niepozytywnie iskrzy. Skąd te wszystkie zgrzyty? Z powodu braku synchronizacji. Najpierw ona się stara, a on nie, a potem odwrotnie. Następnie ona usprawiedliwia się tym, co on robił wcześniej. Zaraz następuje zmiana ról i on jej wypomina, że on dawał z siebie wszystko, a ona z siebie nic, więc teraz już nie ma siły. Błędne koło.
Może czas je przerwać?
Może czas je przerwać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz